Suwalszczyzna

Klasyka Suwalszczyzny Jeśli komuś się marzą, bezkresne pustkowia, brak ludzi i piękna natura, a nie ma worków pieniędzy na podróż na koniec świata, niech się wybierze tutaj. Znajdzie miejsca które są niezwykle urokliwe, zachowały jeszcze naturalną dzikość. Jeśli ktoś przybędzie tu w poszukiwaniu monumentalnych zabytków może poczuć się rozczarowany.
Folwark Zwierzęcy? Nie to, że ich wogóle nie ma... Można tu znaleźć pozostałości po wspaniałych grodach Jaćwingów, grodziska i cmentarze ich przodków czy stare kościoły, ale są one poukrywane, porozrzucane pomiędzy takimi wspaniałościami natury, że blakną przy nich i wydają się być mniej ciekawymi. Reklamówka Gór Sudawskich
Suwalszczyzna to przede wszystkim piękna natura, wyrzeźbiona przez lodowiec który jeszcze przed "chwilą" był tutaj. Pozostawił po sobie liczne piękne jeziora, potoki. Niezliczone wzgórza pozwalają całą tę okolicę oglądać ze wspaniałych perspektyw.
Szkoda jedynie że nasi przodkowie tak skutecznie kolonizowali okoliczne lasy ... Niewiele z nich zostało.
Niech pocieszeniem będą niezakłócone niczym panoramy ;-)
Buszowaliśmy po tych terenach niemal cały tydzień a i tak nie mogliśmy się z nimi rozstać.
Jest tam naprawdę pięknie.


Dzień Pierwszy - Suwalski Park Krajobrazowy
Dzień Drugi - Hop, Hop! Jest tu kto?
Dzień Trzeci- Sudawskie Góry



Smolniki

 Smolniki są niemal pośrodku Suwalszczyzny na skraju Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Dotarliśmy tu skuszeni opisami bajecznych, niemal górskich widoków.
Zawitaliśmy tu również dlatego że wydawały nam się wspaniałym punktem wypadowym do zwiedzania Suwalszczyzny od Wiżajn, Stańczyków aż po cały SPK.
Nie zawiedliśmy się, choć szczerze powiedziawszy trzeba pamiętać, że o ile opowieści o górskich stromych i męczących podjazdach są troszkę przesadzone to 60 km w tym terenie może być okupione dużym wysiłkiem.
Same Smolniki poza punktem widokowym, uroczymi jeziorkami nieopodal, mają wspaniałą rzecz, dość rzadką w tych okolicach...
Sklepy :-) A i nawet mały barek, choć wykwintnych dań nie podają to warto o nim wiedzieć i pamiętać :-)



Sidory

 Sidory to już bardziej wspomnienie wsi, nie znajdziemy tu zbyt wielu zabudowań.
Tutaj nie trudno znaleźć perspektywę w której te klika porozrzucanych chałup schowa się za wzniesieniami.
Wtedy można bez trudu wyobrazić sobie jak wyglądały te okolice 200 czy 400 lat temu. Jedyne ślady obecności ludzi to skoszone łąki.
Uczciwie trzeba powiedzieć, że nie ma tu urwistych wąwozów, gęstych lasów czy cudownych głazowisk. Tutaj są po prostu urocze jeziorka porozrzucane pomiędzy wzniesieniami.
Taka sielska wieś.



Góra Cisowa

Nawet i tu za nami poszły ;-) O Cisowej Górze można sporo przeczytać. Jej symetryczny kształt od dawna fascynował. Nadawano jej różne nazwy, gdzie chyba najciekawszą jest "suwalska Fudżijama".
Ale jeśli wybierzecie się do SPK aby zobaczyć wielki strzelisty kopiec możecie się poczuć odrobinę zawiedzeni. Nie jest to najwyższy szczyt.
Ba, nawet szczyt Cisowej Góry leży niewiele wyżej niż tafla jeziora Hańcza!
Widok na SPK Ale naprawdę warto się tam wybrać. Rozpościera się z niego piękna panorama na niemal cały SPK.
I to jaka... Zalesiona dolina Szeszupy oraz pełno pięknych jezior. Wszystko bardziej przypomina niższe partie gór niż nizinę środkowoeuropejską.



Szurpiły i Góry wokoło

Bagnisko przy Szurpiłach Jezioro Szurpiły owiane jest legendą. Sama nazwa z wywodzi się z języka litewskiego i oznacza "przerażający gród".
Nad jeziorem na wzgórzu stoją pozostałości ostatniego jaćwieńskiego grodu, który bardzo długo opierał się Krzyżackim atakom. Jego upadek, podobno na skutek zdrady, zakończył historię Jaćwingów.
Nam teraz pozostało podziwiać owiane legendami wzniesienia oraz przepiękne jezioro Szurpiły.
Zdradzimy może małą smutną prawdę dla rowerzystów - Góra Zamkowa czy Kościelna nie są idealnymi miejscami na wycieczkę z rowerem...



Jeleniewo

Kościół w Jeleniewie Wieś będąca chwilę miastem, a obecnie dużą wsią swoistą bramą do SPK. Dzięki 20 letniemu miejskiemu epizodowi, zyskała miejski układ uliczek oraz piękny drewniany kościół.
Pewnie nie zawdzięczamy tego dawnej historii, ale obecnie w Jeleniewie jest restauracja gdzie podają naprawdę pyszne i niedrogie potrawy.
My, tak się zauroczyliśmy smakiem potraw, że kiedy tylko mogliśmy skręcaliśmy do Jeleniewa. Babka ziemniaczana kosztem 15 km, niech to będzie reklama ;-)



Wodziłki

Molena w Wodziłkach W tej niewielkiej wsi, pośrodku SPK, żyją jeszcze Starowiercy. Jest już ich dosłownie kilku (cała wieś to kilkanaście chałup).
Mają swój piękny (niestety normalnie zamknięty na kłódkę) kościół zwany molenną. Dla spragnionych dodatkowych atrakcji czeka jeszcze bania - lokalna sauna.
W drodze do Wodziłek Nas głównie jednak zauroczyło położenie wsi, pośrodku rozległej doliny Szeszupy zewsząd otoczonej wysokimi wzgórzami.
Odcięta od świata osada, nie przypadkiem stała się ostoją dla Starowierców.
Jeszcze większy zachwyt dla tego miejsca przychodzi kiedy uświadomimy sobie, że wieś ta razem z całą otaczającą doliną, leży około 50 - 70 metrów poniżej tafli jeziora Hańcza od którego oddzielają nas jedynie wzgórza.



Głazowiska z panoramą na dolinę :-)

Głazowisko Bachanowo Na terenie SPK leżą trzy duże głazowiska na których znajdziemy mnóstwo głazów, oraz niezliczone ilości kamieni i głazów rozsianych na polach po całym terenie SPK. Jest ich wiele, ale nie oznacza to wcale że stają się nudne czy monotonne.
Przeciwnie są fascynujące i tajemnicze, tysiące kamieni, jak gdyby zwiezionych przez człowieka i rozsypanych po polach.
Głazowisko Łopuchowskie Wedle legend wiele z tych głazów to źli ludzie zamienieni w nie z powodu złych uczynków.
Poza kamieniami i legendami, głazowiska mają swoje dodatkowe atrakcje.
Głazowisko Bachanowskie, płynącą nieopodal krętą Czarną Hańczę. Łopuchowskie po dość uciążliwej wspinaczce z doliny Szeszupy poza podziwianiem samego głazowiska daje możliwość rozkoszowaniem się widokiem rozległej doliny z której dopiero co się wspięliśmy :-)

Aha byśmy zapomnieli, wszystkie są blisko Błaskowizny - a tam nie zapomnijcie wpaść na Kartacze domowej roboty w barku obok sklepu :-)



Jezioro Hańcza

Mostek przy Dworku nad Hańczą O Jeziorze Hańcza pewnie każdy słyszał. Pewnie że najgłębsze, że krystaliczna woda, że żyją unikalne zwierzęta...
Ale naprawdę warto je zobaczyć, zanurzyć się w nim. Choć pewnie aby docenić jego wszystkie walory najlepiej skorzystać z jednej z okolicznych szkół nurków
Można poczuć się lekko dziwnie kiedy uświadomimy sobie, że chodząc po dnie doliny Szeszupy zaledwie 2 km obok jeziora byliśmy niżej niż uczniowie i instruktorzy nurkowania.
Chaszcze nad Hańczą Wokoło jeziora da się objechać, należy tylko obowiązkowo zabrać coś przeciw komarom oraz przygotować się na kąpiel. Jest kilka dogodnych i odludnych miejsc.
P.S. Pewne odcinki szczególnie po deszczach mogą nie być przejezdne ... ale to chyba mało ważne, nie? ;-)



Bunkry w Prawym Lesie

Bunkier w całej krasie Zupełnie niespodziewanie jadąc przez odludne tereny, kiedy powoli wątpiliśmy czy dobrze dokonaliśmy wyboru drogi (chcieliśmy ominąć jadąc z sakwami szczególnie nieprzyjazny odcinek szlaku) zobaczyliśmy ruiny czegoś ...
Zamek? Nie ... niemożliwe. Po zbliżeniu okazało się że są to wysadzone, kompletnie zniszczone ruiny bunkra.
Bunkier w zbliżeniu Nie ujechaliśmy 2 km kiedy okazało się, że dotarliśmy do kolejnego bunkra, przy czym praktycznie niezniszczonego. Nawet jest miejsce po łazience ze śladem po wyrwanym pisuarze ;-)
Bunkry te były pozostałością niemieckiego systemu umocnień na granicy polsko-niemieckiej.



Stańczyki

Stańczyki z góry ... Mosty w Stańczykach, najwyższe w Polsce mosty. Trochę szkoda, że zbudowane nie przez nas a dodatkowo niemal 100 lat temu. Niestety wyglądają na swoje 100 lat, co gorsza dodatkowo nie remontowane. Jedynie to mieliśmy szczęście, że radzieccy bohaterowie wymontowując tory nie wysadzili samych wiaduktów.
... z boku ... Obecnie po latach bez właścicieli pojawili się nowi... Nurtuje tylko pytanie czy poza pobieraniem opłat (dostrzegliśmy ich aktywność jedynie w weekendy) naprawdę będą remontować wiadukty?
... no i z dołu Ale co tam ... pomijając wszystkie te rozważania wiadukty są naprawdę imponujące.
I to niezależnie czy stoi się u ich stóp czy spogląda się z nich na wijącą się w dole Błędziankę.



Puszcza Romincka

Skraj Puszczy Rominsckiej Jeżeli wspominaliśmy że Suwalszczyzna sprawia wrażenie dzikiej to wrażenie to przechodzi w całkowitą pewność gdy zawita się do Puszczy Rominckiej.
I o ile odcinek czerwonego szlaku z Stańczyków w kierunku Wiżajn nie jest "prawdziwą" puszczą to i tak daje obraz jak wygląda serce puszczy.
Jedzie się wysokim nasypem dawnej kolei, przez gęsty las, a wokoło oblewają nas rozlewiska i bagniska.
W wielu miejscach z bagnisk sterczą już tylko kikuty drzew.
Wrażenie jest niesamowite...
Rozlewiska puszczy Zauroczeni tym widokiem zrobiliśmy dodatkowo pętlę przez środek puszczy... Tam to jest dopiero dzikość. Po przejechaniu około 50 km nie spotkaliśmy nikogo.
Jedyne ślady ludzkiej działalności to dukty leśne...



Suwalszczyzna jaka jest każdy widzi :-)

 Odcinek pomiędzy Stańczykami przez nieistniejącą już wieś Golubie a Wiżajnami leży na skraju Suwalszczyzny. Jest zapomnianym i odludnym jej kawałkiem.
Ruszając spod widuktów na odcinku 10 km aż do wsi Pobędzie nie natrafiliśmy na żadne zabudowania!
Żeby być uczciwym to na całym odcinku do Wiżajn może minęliśmy z 7 gospodarstw.
Okolica praktycznie bezludna ... Cisza i spokój.
Drewniny polny krzyż w okolicach Gołubia Niesamowite wrażenie robi samotny krzyż na miejscu wsi Golubie z niemieckimi napisami.
Zgodnie z mapami z lat 80 wieś jeszcze istnieje, ale naprawdę teraz jej jedynym śladem istnienia poza krzyżem są zarośnięte podmurówki gospodarstw.
Wrażenie niesamowitości potęguję dawna linia kolejowa wzdłuż której podążamy. Wiadukty nad polnymi drogami czy poprzerzucane nad trasą mosty nie prowadzące już dróg, na których rośnie trawa.
Klimat miejsc wspaniały.
Nie zróbcie tylko takiego błędu jak my - zabierzcie prowiant bo o sklepach aż do Wiżajn nie ma mowy. :-)



Góry Sudawskie

Ruiny dworskich zabudowań - Wingrany O Górach Sudawskich czytaliśmy przed wyjazdem. To co zaprezentował nam SPK w postaci stromych podjazdów i szalonych zjazdów sugerowało że nazwa Góry nie będzie bardzo przesadzona.
Na miejscu okazało się, że o ile Sudawskie nie przebijają SPK pod względem pofałdowania terenu to całkowicie i bezapelacyjnie wygrywają dzikością i niedostępnością.
Szlak wytyczony przez las jest przepiękny, wije się pomiędzy drzewami, to wspina się to opada z niewysokich wzniesień.
Mostek ala Sudawy Czekało na nas przedzieranie się przez potoki i podmokłe łąki.
Wszystko to z dala od ludzi i ich gospodarstw.
Po drodze mija się pozostałości po Jaćwieńskich grodach (tereny te nazywano Sudavią od nazwy plemiona Jaćwieńskiego), pozostałości dworskich zabudowań czy parków. Ścieżka specjalność zakładu ;-) Tereny przepiękne i warte odrobiny wysiłku.
Żeby nie powstało mylne wrażenie, że teren jest niedostępny niczym dżungla amazońska spieszymy powiedzieć że w trakcie jednej wycieczki spotkaliśmy rodzinę która wracała z wycieczki rowerowej po tym terenie.
Więc nie tylko my przeżyliśmy ;-)



Marianka z widokiem na Rowelską Górę

Jeszcze zdjęcie i w dół ... Dlaczego o tym miejscu piszemy?
Jest tam chyba najdłuższy i najbardziej stromy zjazd w tych okolicach. Droga rozpoczyna swój bieg na około 280 m by opaść w głęboką dolinę niemal 100 metrów.
Wrażenia gwarantowane szczególnie gdy pozwoli się odpocząć hamulcom na początku zjazdu ...
A na dole... mała wieś gdzie telefony nie działają a wokoło tylko góry i góry.



ULa

PiOtReK



Sierpień 2004