Wstaliśmy rano, zapakowaliśmy się w miarę szybko i ruszyliśmy.
Początkowo droga wiodła łagodnie w dół, słońce świeciło, Michał pokazywał nam jak skakać na rowerze bez nosków i SPD'ów.
I nareszcie zobaczyliśmy piękne rozlewiska Biebrzy.
Granatowa woda, zieleń, błękitne niebo i łagodna, trochę falista szutrowa ścieżka prowadziły nas w kierunku Kopytkowa.
W Kopytkowie zakupiliśmy sobie drewniany "gwizdek na łosie", obejrzeliśmy bagna z wieży obserwacyjnej i wypoczęci ruszyliśmy na wielką wyprawę.
Jak się okazało czekała nas dosyć męcząca przeprawa.
W pełnym słońcu przedzieraliśmy przez podmokłe, wyboiste łąki, a towarzyszyły nam niezliczone ilości małych, latających bestii.
Po udanej przeprawie ruszyliśmy przez las nad Czerwone Bagno.
Aby do niego dojechać musieliśmy przejechać po ciągu drewnianych kładek - wrażenia niesamowite.
Po chwili wypoczynku na platformie obserwacyjnej ruszyliśmy w las i wąskimi ścieżkami dotarliśmy do końca szlaku.
Niestety było już zbyt późno i nie znaliśmy dobrze okolicznych terenów, bagien, aby pokusić się na obranie innej drogi niż ta,
którą przyjechaliśmy.
Zatem zrobiliśmy matrix-reloaded i jakby mając deja-vu ruszyliśmy lasem, po drewnianych kładkach, z radością ponownie przedarliśmy się przez bagno.
Z Kopytkowa już spokojnie przy lekkim deszczyku dojechaliśmy do Goniądza.
|