Z rowerem wśród zwierząt

Tak mialo byc... Wybierając miejsce naszego majówkowego wypoczynku szukaliśmy nie za wysokich gór, tak aby dało się na nie wjeżdżać, a nie z wielkim wysiłkiem wprowadzać rower. Szukaliśmy ponadto lasów żyjących świergotem ptaków i szumem wiatru w liściastych koronach drzew. ... I tak też było ;-)Szukaliśmy również ciszy i spokoju, z dala od zgiełku i hałaśliwych tłumów niedzielnych turystów. Nasz wybór padł na Góry Kaczawskie leżące u podnóża wysokich Sudetów. Czy był to dobry wybór?
Tak, był to strzał w dziesiątkę!
Udało nam się w ciągu tych kilku dni majowych zwiedzić praktycznie cały region.
Było wspaniale, ZERO turystów, spokój, piękna przyroda, mnóstwo dzikich zwierząt i naprawdę przepiękne widoki.

Trasa 1 - Dzień Zamków i Bolków
Trasa 2 - Szlakiem Wąwozów
Trasa 3 - Wleńska Wyprawa
Trasa 4 - Bolczów i ...



Jelenia Góra

Uliczka przy Rynku Do Jeleniej Góry zawitaliśmy dwukrotnie. Za każdym razem pogoda nie rozpieszczała nas. Było zimno i wietrznie. Natomiast samo miasto nas urzekło. Odnowione uliczki na starówce wyglądają prześlicznie, jak gdyby były wprost wyjęte z turystycznych folderów reklamowych. Warto odwiedzić Jelenią Górę, z której w góry jest już naprawdę blisko...



Koziniec

Tak wyglądał nasz wjazd ;-) Jechaliśmy zielonym szlakiem prowadzącym z Jeleniej Góry. Początkowo prowadził bardzo łagodnie wzdłuż Bobru. Nagle sielanka prysła ponieważ szlak zaczął wznosić się i to stanowczo za stromo... Czekało nas mozolne wznoszenie obładowanych sakwami rowerów. Ambitnie, wspięliśmy się na szczyt góry Koziniec, na którym stała stara wieża obserwacyjna.
A tak nasz zjazd :-) Rozpościerający się ze szczytu widok na niezwykle malowniczą okolicę oraz zjazd całkowicie zrekompensowały nam trudy wnoszenia rowerów.

P.S. Pozdrowienia dla Marty i Wojtka - towarzyszy naszej wspinaczki.


Bolczów

Wjazd na zamek Na szlaku prowadzącym na zamek spotkaliśmy sporo dużo turystów. Po doświadczeniach, poprzednich, jakże samotnych, wycieczek ten ogrom ludzi był dla nas zupełnym szokiem. Ze szczytu, natomiast, schodzili dziwnie "rycersko" odziani ludzie z mieczami, łukami i innymi rodzajami broni dawnej.
Zamek Bolczów zdobyty :-) Na zamku zostaliśmy porażeni. Niestety nie pięknem miejsca, chociaż sam zamek jest uroczy i naprawdę wart odwiedzin. Biesiadujące zeszłej nocy "bractwo rycerskie" pozostawiło po sobie ogromny stosy puszek po piwie, butelek i innych śmieci.
Naprawdę szkoda nam było tego niezwykle uroczego miejsca.


Komarno

Wjazd na Komarnicką Przełęcz Na mapie Komarno jest jedynie kropką. W rzeczywistości okazał się długą na 5 km wioską położoną wzdłuż szosy. Co gorsza cały ten 5 km odcinek droga nieprzerwanie pnie się w górę, prowadząc na przełęcz Komarnicką u stóp jednego z najwyższych szczytów Gór Kaczawskich - Barańca.
Zjazd z przełęczy do Wojcieszowa Monotonny podjazd przerabiał nasze uśmiechy w posępne grymasy, gdy pięliśmy się wciąż w górę.
Pełna radość wróciła tuż za przełęczą, gdy kamienistą i bardzo stromą drogą mknęliśmy wprost do Wojcieszowa.



Wojcieszów

Czyszczenie rowerów w Kaczawie Malowniczo położone miasteczko w samym środku Gór Kaczawskich, nad rzeką Kaczawą stało się naszą bazą wypadową. Było początkiem i końcem wszystkich wycieczek po górach.
Tuż obok Wojcieszowa Nocowaliśmy w hotelu Holland, gdzie miła obsługa bez najmniejszego problemu znalazła bezpieczne lokum dla naszych "utrudzonych" podróżami rowerów.



Żelaźniak

Po Żelaźniakiem od Radzimowic Pod górą Żelaźniak przejeżdżaliśmy kilkukrotnie. Podjazd nie należał do najprzyjemniejszych, natomiast zjazd krętą i kamienistą drogą dał porcje niezapomnianych wrażeń.
Zjazd z Żelaźniaka do Wojcieszowa Tuż pod szczytem można znaleźć wejścia do starych sztolni (Arnold, Luiza) kopalni żelaza. Niestety obecnie wejścia do szybów wydobywczych zostały zamurowane.



Mysłów

Pod ruinami wiatraka Do Mysłowa dotarliśmy stromo prowadzącym żółtym szlakiem. Później czekał nas przejazd szlakiem przez sam środek gospodarstwa Sołtysa ( z tabliczkami "złe psy" :-).
Polanka już niestety bez jelonka - uciekł Dalej powolna wspinaczka zapomnianą, chyba nawet przez twórców tego szlaku, drogą. Przejeżdżaliśmy obok niezwykle malowniczo położonych ruin starego wiatraka.



Płonina

Pod Diablakiem Niespiesznie, przyzwyczajeni już do długich podjazdów, jechaliśmy pod górę. Najpierw przez las, przejeżdżając pod ostańcami skalnymi, potem niestrudzenie opustoszałą asfaltową drogą. Nasz niepokój wzbudził znak drogowy informujący o stromym podjeździe. W trakcie drogi pod górę marzyliśmy tylko o czekającym nas niebawem zjeździe. Już zaraz zjazd do Bolkowa... Jechaliśmy dalej wiedząc że niedługo czeka nas nagroda, zjazd do Bolkowa.
Jednakże zjazd ten przerósł nasze najśmielsze oczekiwania! Rozpędzeni do prędkości 80 km/h, kiedy każdy mały zakręt wydawał się śmiertelną pułapką, a huk w uszach, nie pozwalał myśleć pędziliśmy w dół...
Cztery kilometry minęły w mgnieniu oka ...



Bolków

Widok na Zamek w Bolkowie z wieży
Na zamku w Bolkowie otaczał nas klimat panującego tu od wieków średniowiecza podtrzymywany nie tylko przez mury zamku ale także przez ludzi ubranych w kopie starodawnych ubrań, chętnie opowiadających o historii okolic oraz sprzedających różne srebrne drobiazgi. Zamek miał niezwykły klimat i tylko głód wygnał nas na podzamcze do miasta. Po prostu na Zamku
Na rynku w odpoczywaliśmy zajadając się gorącym chlebem z pobliskiej piekarni.



Świny

Odpoczynek na Zamku Zamek w Świnach jest dobrze widoczny z wieży zamku w Bolkowie. Nie ma on warownego charakteru ale mimo to jest jakby owiany tajemnicą. Zeszliśmy do zamkowych piwnic by poczuć klimat starych lochów.
Aż się nie chce jechać dalej Podobno między zamkiem w Bolkowie a zamkiem w Świnach prowadzą tajemne tunele. Na zamku brakowało nam jedynie pojękujących duchów i szepczących odgłosów dochodzących z zamkowych piwnic. Słońce zapewne spłoszyło wszystkie nocne duchy zachęcając nielicznych turystów do odpoczynku na dziedzińcu zamku.



Wąwóz Myśliborski

Skok na mastek Po dosyć spokojnej, niezbyt męczącej jeździe, prowadzącej z Wojcieszowa głównie drogami asfaltowymi, dotarliśmy do Wąwozu Myśliborskiego. Tu spotkało nas niemałe zaskoczenie, gdyż w końcu spotkaliśmy pierwszych turystów! Jednakże okazało się, że zamiast w głąb wąwozu kierowali się na rzeczkę na majówkowy popas na trawie. W związku z tym przez wąwóz jechaliśmy praktycznie sami.
Kolejna przeprawa przez potok Wąwóz jest niesamowity. Aż się nie chce wierzyć, że te strome zbocza skalne zostały wyrzeźbione przez malutki potok płynący środkiem wąwozu.



Wąwóz Lipa

Strome zbocza wąwozu Lipa Oddalony o kilka kilometrów od Myśliborza, wąwóz Lipa jest młodszym (a może starszym?) zupełnie zapomnianym bratem, Myśliborskiego wąwozu.
Nie dostrzegliśmy żadnych tabliczek na szlaku informujących o tym niezwykłym miejscu. Jedynie co wiemy to, że utworzono ten rezerwat w celu ochrony np."Salamandry plamistej i licznych roślin leśnych" ;-)
Już wiem, już wiem! Ale czy przez to jest mniej interesujący?
Ależ nie! Piękny liściasty las utworzył gruby kobierzec z opadłych liści. Ich szum pod kołami sprawiał wrażenie jakbyśmy nagle znalezli się w samym środku jesieni, a nie w środku upalnej wiosny.


Podgórki

Pałac w PodgórkachDo Podgórek zawitaliśmy kilkukrotnie. Za pierwszym razem świeciło słońce tak, że wędrówka po pobliskich jaskiniach wydawałaby się być miłą odskocznią od wszechogarniającego nas upału. Niestety nie skorzystaliśmy z chłodu pobliskich jaskiń podążając do Wlenia.
Zatrzymaliśmy się jedynie na chwilę, by obejrzeć, przez kratę, wyremontowany, ładny pałacyk.
Ruiny Kocióła Ewangelickiego Kiedy zawitaliśmy tu drugim razem na niebie snuły się niskie chmury. Deszcz siąpił a co jakiś czas przeistaczał się w ulewę, by za chwilę osłabnąć.
Wówczas zwiedzanie ograniczyliśmy jedynie do gościnnych progów przystanków autobusowych by po chwili brnąć dalej w góre, w górę, w chmury.
Gdy dotarliśmy na Górę Widok, jedyny widok rozpościerający się przed nami to koniec koła rowerowego i bezkresna, gęsta mgła...



Wleń

Wieża zamkowa we Wleniu Łagodnymi wzgórzami dotarliśmy nad miasto Wleń. Z radością i z niewielkim upadkiem po drodze, krętą drogą zjechaliśmy do miasta. Cóż jechaliśmy, trochę zbyt szybko, ale na szczęście szczęśliwie :-).
Następnie czekała nas wspinaczka na zamkowe wzgórze. Z "wyremontowanej" wieży zamku rozpościerał się wspaniały widok na okolicę.
Potem zjazd do Wlenia i droga powrotna przez Góry Kaczawskie do Wojcieszowa :-)



Rząśnik

Widok na Bucze Wilekie/Małe Zmuszeni byliśmy do powrotnej drogi z samego Wlenia, a nie tak jak wcześniej planowaliśmy z Jeleniej Góry (niestety zbyt długo musielibyśmy oczekiwać na pociąg do Jeleniej Góry). Ponieważ nie chcieliśmy ponownie piąć się przez góry musieliśmy zaufać mapie "Góry Kaczawskie" (wyd. PLAN). Obraliśmy drogę prowadzącą nie znakowanymi drogami. Okazało się to być wspaniałym pomysłem. Droga z Bystrzycy do Lubiechowej przez Rząśnik prowadziła łagodnie, omijając wszystkie wzgórza i dając odpoczynek naszym nogom.
Niestety mapa nie mogła ustrzec nas przed strasznym błotem jakie napotkaliśmy na drodze. Nie zawsze może być idealnie ;-).



ULa

PiOtReK


Maj 2002